Nie uważam się za ich wybitnego znawcę, ale potrafię docenić aromat niektórych gatunków kawy. Aromat, który w zdecydowanej mierze zależy od sposobu jej parzenia. Nie przeszkadza mi to jednak, w praktyce życia codziennego, w wypijaniu pewnych ilości napojów kawopodobnych, określanych przez redakcyjnych kolegów mianem „parzochy”. Co prawda z prawdziwą kawą ma rzeczona „parzocha” wspólnego niewiele – może tyle, że czasem stały na jednej półce. A kawa z ekspresu – cóż, jaki ekspres, taka kawa.
Moje zdumienie, śmiech, a później… jakąż refleksję wzbudziła wizyta w pierwszym (i prawdopodobnie jedynym) w Polsce „butiku” oferującym kawę i akcesoria do jej parzenia. Nazwy nie podam, amatorzy już wiedzą, o kim mowa, a dociekliwi będą w stanie sami do tego dojść; zdumienie – dlaczego „butik”, co za pomysł na formę sprzedaży; śmiech – gdy uświadomiłem sobie, że z tego można stworzyć filozofię firmy. Refleksja – że to może działać, może sprawdzić się. Chwilę później, rozkoszując się smakiem kawy zaparzonej w stylowym ekspresie, dowiedziałem się, że to już działa. I dochodzę do przekonania, że w Polsce sprawdzi się także…
Filozofia niedrogiego ekspresu do kawy, o niebanalnym wyglądzie, wysokociśnieniowego, z którego kawa smakuje porównywalnie do serwowanych w dobrych kawiarniach, za cenę wprawdzie znacznie droższą od tej z półek supermarketów, ale o ileż taniej niż we wspomnianych kawiarniach. I satysfakcja z posiadania przedmiotu pięknego i niebanalnego.To trafiło w potrzeby pewnych konsumentów. I zadecydowało o powodzeniu przedsięwzięcia. A fakt, że firma znana jest dobrze z segmentu kaw popularnych, to już inna kwestia…
Ostatnio, na zagranicznych serwisach, pojawiało się sporo informacji o różnego rodzaju innowacyjnych rozwiązaniach, wręcz wynalazkach mających zrewolucjonizować nasze życie w ciągu zaledwie najbliższych kilkunastu lat. Wiele z nich już na pierwszy rzut oka przypomina tytułowy „zegar z kartofla”. Taki, który co prawda „nie chce chodzić, ale upadek mu nie szkodzi”. Staramy się na naszych łamach poruszać zagadnienia nierzadko będące ciekawostkami, ale mającymi realną szansę na szerokie rozpowszechnienie w przyszłości, na odegranie ważkiej roli w naszym życiu.
W tym numerze kontynuujemy publikacje dotyczące technik łączenia i montażu za pomocą kleju. Kontynuujemy cykl dotyczący alternatywnych źródeł energii. Nie zabraknie oczywiście miejsca na oprogramowanie, systemy CAD/CAM etc.
A skoro wspomniałem już o łączeniu i montażu, zapraszam na ostatnią stronę – do wznowionego po dłuższej przerwie cyklu poświęconego pewnym „przypadkom”.
I jeszcze jedno: co sądzą Państwo o temacie numeru?
Życzę przyjemnej lektury
Maciej Stanisławski
redaktor naczelny