Przewrotnie i autoironicznie zatytułowałem niniejszy artykulik wstępny do ostatniego w tym roku wydania naszego miesięcznika. Przewrotnie – gdyż jestem zdania, że zaczynając cokolwiek, należy mieć świadomość tego, iż kiedyś musi nastąpić koniec. I ta prosta prawda odnosi się do każdej dziedziny ludzkiej egzystencji. Do projektowania i okresu świątecznego także. I chociaż „carpe diem” brzmi tak zachęcająco, zawsze należy pamiętać o konsekwencjach. Strzeżcie się, projektanci i konstruktorzy, by już na początku nie zapomnieć o tym, że to, co wygląda wspaniale na ekranie monitora, musi nie tylko sprawdzić się w praktyce, ale przede wszystkim – być wykonalne. A wykonanie opłacalne. Tak, by cały twórczy wysiłek w efekcie nie obrócił się wniwecz.
Tempo przemian, rozwój techniki, wprowadzanie nowych technologii wyznaczające dynamikę postępu naszej cywilizacji dramatycznie skraca czas pozostawiony inżynierom na opracowanie nowej konstrukcji. Konsekwencją są coraz częstsze akcje wymiany wadliwych podzespołów – zwłaszcza w branży motoryzacyjnej. I wina za niesprawne działanie określonych elementów coraz częściej leży nie po stronie wykonawców, ale… konstruktorów i projektantów.
Kiedyś było podobnie. A szczególnie brutalnie weryfikował wszelkie błędy przemysł lotniczy. Zwłaszcza w dobie liczydeł, kalkulatorów, ołówków i desek kreślarskich. Obecnie, chociaż dostępne oprogramowanie dostarcza coraz więcej rozwiązań pozwalających na wykonywanie testów i skomplikowanych obliczeń wytrzymałościowych jeszcze przed etapem prototypowania, tym bardziej należy pamiętać, że za tym wszystkim stoi człowiek. Czynnik ludzki. I chociaż to mało świąteczna refleksja, chciałbym życzyć nam wszystkim, byśmy zawsze pamiętali o naszych słabościach, zawsze byli świadomi konsekwencji naszego postępowania. Jeszcze zanim podejmiemy się jakiegokolwiek działania.
Świąteczne morały…
Z życzeniami Świąt Bożego Narodzenia trwających jak najdłużej
W imieniu zespołu
Maciej Stanisławski