O odpowiedzialności za projekt, a w konsekwencji za funkcjonowanie gotowego produktu, wspominałem już wcześniej. Każdy projekt powinien mieć wpisany w swoją istotę, jako jedną z zasad: bezpieczeństwo użytkownika. Minimalizacja zagrożeń i wypadków przy pracy, niebezpieczeństw związanych z używaniem jakiegokolwiek produktu, czy materiału. Celowo wspomniałem: minimalizacja. Bo dążenie do całkowitego wykluczenia ryzyka – moim zdaniem – nie jest i nie powinno być celem samym w sobie. Nawet uzbrojeni w inteligentne systemy i dziesiątki zabezpieczeń dbających o to, by naszym cielesnym powłokom nie stało się nic przykrego, nie będziemy w stanie wyeliminować przypadkowych zupełnie sytuacji, w których zagrożenie może powstać. A jeśli ze wszystkim zdamy się na otaczające nas „instrumenty”, we wspomnianej sytuacji będziemy całkowicie bezradni. Bo zamiast reagować, podjąć jakieś działanie, zapewne będziemy trwać w osłupieniu, że „do czegoś takiego doszło”.
Nie chodzi mi także o życie w ciągłym poczuciu zagrożenia. Ale jeśli będziemy posługiwali się szlifierką kątową, to musimy zdawać sobie sprawę, iż wkładając rękę pod wirującą tarczę – może nas spotkać przykra – ale nie niespodzianka. Spotka nas coś, co jesteśmy w stanie przewidzieć. I powinniśmy zachować ostrożność, minimum wymagane dla naszego własnego bezpieczeństwa, którego nie zapewnią nam czujniki laserowe, czy sterowniki PLC (vide trendy w bieżącym numerze). Czy należy zatem dążyć do tego, by każde urządzenie, zarówno domowego użytku, jak i maszyna przemysłowa, były tak bezpieczne, że aż maksymalnie idiotoodporne?
Moim zdaniem nie. Ale na etapie projektowania należy zapewnić określony poziom bezpieczeństwa. Operator wózka widłowego w magazynie wysokiego składowania powinien mieć zapewnione owo minimum poczucia bezpieczeństwa wynikające z faktu posiadania nad głową daszka wytrzymującego uderzenie wielu setek kilogramów. Nie zwalnia go to jednak z odpowiedzialności i uwagi przy wykonywaniu jakichkolwiek manewrów. Nawiasem mówiąc, nie ma chyba jeszcze zabezpieczeń zapobiegających np. upadkowi wózka z rampy załadunkowej? A może się to wydawać dziwne, bo w mikroświecie małych robotów mobilnych takie zabezpieczenia już funkcjonują. Ba, nawet w dziecinnych zabawkach. Z tym, że zabezpieczają one urządzenia, o których mimo najszczerszych chęci nie da się powiedzieć, iż są… inteligentne.
Bezpieczeństwo materiałów. Nikt z nas nie będzie zastanawiał się, ile razy dany nit w poszyciu kadłuba samolotu wytrzyma działające na niego obciążenia. Ma on być wykonany z takiego materiału, a połączenie zaprojektowane w taki sposób, by płatowiec mógł spędzić bezpiecznie w powietrzu określoną ilość godzin. Współcześnie projektanci nie muszą już własnoręcznie sprawdzać, czy drewno jesionowe wytrzyma naciąg metalowych strun fortepianowych usztywniających konstrukcję myśliwca z okresu pierwszej wojny światowej.
Mają do tego odpowiednie programy. Programy, które pozwolą na wykrycie możliwych wad konstrukcyjnych jeszcze zanim dany produkt trafi do konsumentów. Ba, na linię produkcyjną. Inżynierowie projektanci, konstruktorzy, związani są z komputerami i systemami, które wykorzystują w swojej pracy. A oprogramowanie w coraz szerszym zakresie wspomaga pracę, wskazując popełniane błędy. Tu kryje się realne niebezpieczeństwo. Konstruktor powinien przewidzieć samemu wszystkie możliwe wady projektowanej konstrukcji. A oprogramowanie powinno pozwolić na weryfikację jego projektu.
Pozwolić na udoskonalenie procesu produkcji, na zapewnienie mniejszej materiałochłonności. Jeśli tak jest istotnie – to dobrze. Możemy spać spokojnie, zachowując umiarkowaną czujność i ostrożność. Ale jeśli zaczyna być inaczej… To nagle może okazać się, że daszek wózka wytrzyma uderzenie i nawet się nie odkształci, ale ścięte zostaną sworznie go podtrzymujące. Szlifierka zaskoczy nas przełącznikiem kopiącym prądem pod wpływem zbyt dużego obciążenia pracującego silnika. A tarcza szlifierska pęknie tak – sama z siebie. Bo nie wyważony wał, wraz ze zmniejszającą się prędkością obrotową wyłączonego urządzenia, wprawi tarczę w taką amplitudę drgań, że w połączeniu z określoną temperaturą struktura materiału, z którego tarcza została wykonana, nie zachowa przewidywanych dla niej właściwości… Niebezpieczne związki z programami?
We wrześniu, wraz z numerem DN, otrzymacie Państwo kolejną (drugą) edycję raportu poświęconego oprogramowaniu dla inżynierów – projektantów. I to tyle, by zamknąć temat związków, bezpiecznych i nie. A teraz, tradycyjnie już nawiążę do tego, co znaleźć można wewnątrz numeru. Przedstawiamy w nim sylwetkę amerykańskiego konstruktora, uhonorowanego przez redakcję DN USA tytułem inżyniera roku. I tutaj uwaga: w następnym numerze rozpoczniemy polską edycję konkursu na inżyniera-projektanta roku. Poczynając od lipcowego wydania, w każdym numerze postaramy się przedstawić sylwetkę polskiego konstruktora i opis jego projektu. Pierwszy finał konkursu – jesienią, podczas targów Protech’06. Szczegóły już za miesiąc.
Powróciła tematyka narzędzi – w postaci „portretu czeszki” mogącej pracować w pięciu osiach. Pojawiła się tematyka związana z metodami obliczeń skończonych – z naszego polskiego podwórka. Prezentujemy dalszy ciąg rozważań na temat doboru oprogramowania CAD-owskiego.
Nadal obecna jest tematyka PLM, tym razem odnosząca się do… informacji i dokumentacji. Przecież niewłaściwie przygotowana instrukcja obsługi może także stać się przyczyną powstania zagrożenia. Chyba że dotyczy ona np. dokładnego omówienia sposobu mycia rąk – przepraszam za tę małą uszczypliwość. Ale niektóre dyrektywy…
W każdym razie, my rąk nie umywamy.
I czekając na listy,
życzę przyjemnej lektury
W imieniu zespołu
Maciej Stanisławski
redaktor naczelny