A miało być tak pięknie. Projekt przeprowadzony sprawniej, niż ten związany z „unijnym”, nowym Airbusem A380. I to pomimo współpracy ośrodków i biur konstrukcyjnych rozrzuconych po niemalże całym świecie. Cóż, kiedy okazało się, iż wspaniała skądinąd maszyna jest w stanie – przynajmniej na razie – podróżować tylko po betonowej płycie lotniska.
Błąd w oprogramowaniu? Bardzo prawdopodobne, taka jest zresztą jedna z oficjalnych wersji tłumaczących przesunięcie terminu oblotu. Trudno w zasadzie się dziwić – współczesne samoloty nie są w stanie przecież nawet uruchomić silników bez ingerencji elektroniki, nie mówiąc już o tak skomplikowanych działaniach, jak systemy stabilizacji lotu, czy – nowość Boeinga – przeciwdziałanie zjawisku turbulencji.
Dochodzą problemy z elementami wykorzystywanymi podczas montażu. I nie chodzi tu o skomplikowane podzespoły, ale o – z pozoru – zwykłe elementy złączeniowe. Problem, z którym borykał się A380, dosięgnął także nowego 787. Należy pamiętać, że złącz, śrub i innych tego typu „detali” współczesne samoloty wykorzystują miliony. A w efekcie – nowy Boeing wzbije się w powietrze dopiero pod koniec roku…
Bardziej „przyziemne” problemy również bywają męczące, a w każdym razie – mogą odbić się na postrzeganiu marki lub producenta – w sposób zdecydowanie negatywny. Prasa codzienna skwapliwie poinformowała o problemach z nowymi warszawskimi tramwajami z bydgoskich zakładów. Cóż, nie należy zapominać, iż przyczyną awarii bardzo często jest tzw. czynnik ludzki, niekoniecznie związany z etapem projektowania czy montażu finalnej konstrukcji. Niewłaściwie przeszkolony personel, niedopatrzenie terminowych czynności obsługowych – powodują poważne w skutkach zaniedbania eksploatacyjne. A na efekty nie trzeba długo czekać.
Chociaż aspekt projektowania, planowania długoterminowego – odgrywa i tak kluczowe znaczenie. O czym przekonali się francuscy producenci samochodów, odnotowując gwałtowny spadek sprzedaży produkowanych przez siebie samochodów – i to na rodzimym rynku. Cóż, w ich ofercie zabrakło popularnych obecnie samochodów z segmentu SUV, czy też 4×4. A i luksusowe limuzyny francuskich koncernów nie spotkały się z entuzjastycznym przyjęciem. Czy odpowiedzialność za taki stan rzeczy ponoszą konstruktorzy? Stratedzy firmy? Kontrolerzy jakości na liniach fabrycznych? A może…
Temat Draemlinera poruszamy w sekcji „Raport specjalny”. Uzupełnienie pojawi się na łamach październikowego wydania.
Pozostaje życzyć Państwu, a także naszej redakcji… wysokich lotów.
Miłej lektury
Maciej Stanisławski
redaktor naczelny